Każdego kolejnego dnia wstawałam z coraz gorszym nastrojem. Miałam już serdecznie dość tych... koszmarów, paskudnych koszmarów, które śniły mi się każdej nocy. Widziałam w nich wszystko to, co w moim życiu było najokropniejsze. Moja rodzina.. Przyjaciele.. Tak jakże niedawne porwanie.. podczas którego przeżyłam najgorsze chwile mojego obskurnego życia.
---
Gwałtownie się zerwałam ze snu. Dysząc ciężko rozejrzałam się dookoła. Leuna, moja.. ekhę współlokatorka podniosła głowę i spojrzała na mnie wzrokiem pełnym litości. Czułam jak rumienię się ze wstydu pomieszanego z gniewem. Czułam się jak idiotka. Rzuciłam się cicho do wyjścia, tak aby nie obudzić reszty współlokatorów - dzieci Leuny. Wypadłam na podwórze. Tak wyglądało większość moich poranków. Przetarłam oczy łapą i oparłam się o drzewo. Zjechałam po nim układając się w kłębek. Postanowiłam spróbować zasnąć jeszcze na chwilę - w końcu było jeszcze ciemno.
Jednak bezskutecznie. Zaspana udałam się nad najbliższe jeziorko. Ochlapałam pysk i runęłam plecami na brzeg. Zaczęłam obserwować gwiazdy. Były piękne tej nocy. Rozpoznawałam po kolei każdą. To mnie odprężało. Wsłuchiwałam się także w niesamowitą ciszę, która panowała dookoła.
Po niedługim czasie gwiazdy zaczęły zanikać, a na horyzoncie wyłaniało się słońce. Było nadal tak spokojnie…
Ale nagle poczułam zapach obcego wilka. Zerwałam się na cztery łapy i warcząc rzuciłam:
- Ktoś ty?!
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz