- Co to było? - spytałam samą siebie.
- Ja. - odpowiedział krótko głos. Kiedy zobaczyłam do kogo należy niepokój i strach automatycznie znikły.
- Ja. - odpowiedział krótko głos. Kiedy zobaczyłam do kogo należy niepokój i strach automatycznie znikły.
- Cześć Kara!
- Jack? - spytałam by upewnić się z kim rozmawiam - To ty skąd się tu wziąłeś? - dodałam.
- Dołączyłem do watahy. - powiedział posyłając ciepły uśmiech. Rzuciłam mu się na szyję. Szybko się jednak opamiętałam i wyrwałam z uścisku.
- No i co odkryłeś swoją moc? - spytałam lekko zmieniając atmosferę.
- Tak. - odpowiedział.
- No to, może się przejdziemy? - spytałam z pełnym nadziei głosem.
- Dobra. - odparł obojętnie. Wędrówka ciągnęła się przez las. Doszliśmy do polany. Rzeka płynąca nieco wyżej zamieniała się w wodospad pod wpływem gwałtownego obniżenia. Widokom uroku dodawała rozmaita flora oraz zachód słońca.
- Ale tu pięknie... - stwierdziłam rozmarzona. Wpatrywałam się w basiora jak w obrazek.
- Jack, wiesz, bardo ciebie lubię... - ciągnęłam. - Nie wiem jak mogłam bez ciebie żyć. - dodałam.
- Wiesz co Kar... - nie dokończył, bo przerwałam mu pocałunkiem.
- P-przepraszam... - wyjąkałam.
- Nie! Kara, czekaj! - wołał z oddali. Nie słuchałam już. Biegłam ile miałam sił. Zatrzymałam się na kamieniu, kiedy dotarłam do watahy.
- Kara stój! - krzyczał zdyszany. Ja zalana łzami próbowałam otrzeć pyszczek.
- Tu jesteś! - powiedział uradowany moją obecnością.
- Zostaw mnie! - odrzekłam obojętnie.
- Nie. - powiedział spokojnym tonem.
- Dlaczego? - powiedziałam zdziwiona odpowiedzią.
- Jack? - spytałam by upewnić się z kim rozmawiam - To ty skąd się tu wziąłeś? - dodałam.
- Dołączyłem do watahy. - powiedział posyłając ciepły uśmiech. Rzuciłam mu się na szyję. Szybko się jednak opamiętałam i wyrwałam z uścisku.
- No i co odkryłeś swoją moc? - spytałam lekko zmieniając atmosferę.
- Tak. - odpowiedział.
- No to, może się przejdziemy? - spytałam z pełnym nadziei głosem.
- Dobra. - odparł obojętnie. Wędrówka ciągnęła się przez las. Doszliśmy do polany. Rzeka płynąca nieco wyżej zamieniała się w wodospad pod wpływem gwałtownego obniżenia. Widokom uroku dodawała rozmaita flora oraz zachód słońca.
- Ale tu pięknie... - stwierdziłam rozmarzona. Wpatrywałam się w basiora jak w obrazek.
- Jack, wiesz, bardo ciebie lubię... - ciągnęłam. - Nie wiem jak mogłam bez ciebie żyć. - dodałam.
- Wiesz co Kar... - nie dokończył, bo przerwałam mu pocałunkiem.
- P-przepraszam... - wyjąkałam.
- Nie! Kara, czekaj! - wołał z oddali. Nie słuchałam już. Biegłam ile miałam sił. Zatrzymałam się na kamieniu, kiedy dotarłam do watahy.
- Kara stój! - krzyczał zdyszany. Ja zalana łzami próbowałam otrzeć pyszczek.
- Tu jesteś! - powiedział uradowany moją obecnością.
- Zostaw mnie! - odrzekłam obojętnie.
- Nie. - powiedział spokojnym tonem.
- Dlaczego? - powiedziałam zdziwiona odpowiedzią.
- Bo cię kocham! - powiedział.
- Ty? Mnie? - spytałam zdziwiona jednocześnie szczęśliwa w duchu.
- Tak, od kiedy cię zobaczyłem! - odpowiedział po czym lekko mnie pocałował...
<Koniec>
- Ty? Mnie? - spytałam zdziwiona jednocześnie szczęśliwa w duchu.
- Tak, od kiedy cię zobaczyłem! - odpowiedział po czym lekko mnie pocałował...
<Koniec>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz