Po raz ostatni przed snem spojrzałam na księżyc. Pełnia, coś niesamowitego. Uwielbiam ten moment, księżyc mocno świeci, a mi lepiej się myśli. Powściągliwie weszłam do jaskini epsilon. Ułożyłam się gdzieś blisko by zawsze móc spoglądać na białą kulę światła.
We śnie widziałam moją zmarłą matkę, Angelę, siostrę Atenę. Widziałam sytuację, w której chyba obie zginęły, a rodzicielka na pewno. Była to moja wina.
Obudziły mnie świergoty przebudzonych ptaków. Słońce dopiero wychyliło się zza widnokręgu. Wyszłam z jaskini i przyglądnęłam się temu zjawisku. Po pewnym czasie na mojej żółtej sierści było widać blask złotego słońca. Zamknęłam oczy i wspominałam, wszystko co ostatnio zdziałałam. Wtedy poczułam zapach, nie jakikolwiek zapach, był to zapach innego wilka. A i owszem w oddali spostrzegłam sylwetkę innego przedstawiciela mojego gatunku, a jako osoba wtykająca nos w nie swoje sprawy podeszłam bliżej. Zobaczyłam waderę. Leżała i wydawała się spać, podeszłam bliżej. Wtedy poderwała się i zawołała:
- Ktoś ty?! - powoli i niepewnie wyszłam z ukrycia.
- Jestem Siri, córka Leuny. - odparłam miło, co robiłam rzadko. Ogólnie byłam raczej gburem i nie byłam otwarta na nowe znajomości. - A ty jesteś moją współlokatorką, jeśli się nie mylę?
<Moon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz