Zmieszałam się. Totalnie nie poznałam jej.
- Siri, powiadasz… - obeszłam ją z każdej strony robiąc oględziny.
Po czym gwałtownie zachichotałam spuszczając łeb w dół.
- A no tak! – chichrałam się głupio. – Wybacz. To może od początku.. – starałam się zachować powagę, aczkolwiek sytuacja ta mnie poważnie rozśmieszyła. – Cześć Siri, jestem Moon.
Symbolicznie podałam jej łapę. Ona potrząsnęła nią i powiedziała z uśmiechem:
- Miło poznać.
- Emmm.. a co ty tak właściwie robisz tutaj tak wcześnie? – zaczęłam sensowny temat.
No bo przecież nikt nie jest takim idiotą, jak ja, żeby wypadać w nocy z jaskini.. Ehh..
- To samo pytanie mogłabym zadać tobie. – uśmiechnęła się chytrze.
- No wiesz.. jakoś nie idzie mi spanie. – wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
- Koszmary? Znam to uczucie…
- Koszmary.. nie, skądże. Po prostu.. – co by ty wymyślić, by nie wyjść jak zwykle na totalną pacankę? – Lubię spacerować w nocy.
- Uhm.. – popatrzyła na mnie w sposób, który doskonale znałam..
Czyli znów oblałam się rumieńcem. Dlaczego ja nie potrafię kłamać?! Muszę coś..
- Może chciałabyś ze mną potrenować? – dobra propozycja.. brawo ja.
- Co dokładnie? – dopytała się.
- No bo wiesz.. Codziennie trenuję. O tej porze dnia akurat biegam. Takie tam..
- Nie mam nic lepszego do roboty. – westchnęła. – Więc zgadzam się.
Poszłyśmy razem z Siri nad rzekę. Nie główną, tylko taką poboczną, wpadającą do głównej – nad rzekę, w pobliżu której zazwyczaj ćwiczyłam. Znajdował się tam niewielki obszar bez drzew. Było płasko i trawa nie była za wysoka. Idealnie. Miałam tam już obczajoną długą, fajną trasę do biegania. Na niej jest także wiele zwalonych pni drzew, więc nawet by można było ją uznać za trasę do biegów przełajowych. Gdy byłyśmy już na miejscu odwróciłam się przodem do Siri i opierając się o drzewo powiedziałam:
- To tu.
Wadera rozejrzała się i odparła:
- Całkiem tu ładnie.
No, nie zaprzeczę. Rzeczywiście to całkiem urokliwe miejsce. Szczególnie o tej porze roku. Kwitło tu sporo kwiatów.
Spojrzałam na słońce. Całkowicie już wzeszło.
- To jak? Zaczynamy? - zapytałam z lekkim uśmiechem. - Ale najpierw opiszę ci trasę. Najpierw biegnie się prosto, wzdłuż rzeki. Tam, gdzie jest to grube drzewo - mówiłam dokładnie wskazując. - jest zakręt w prawo. Później jest długi odcinek z dużą ilością zwalonych drzew - to są przeszkody...
I tak dalej i tak dalej. Wystarczyło nawet tylko patrzeć pod łapy i widzieć uklepaną już trawę. A cała trasa zaczynała i kończyła się w tym samym miejscu.
<Siri?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz